Twierdza
Przemyśl
„Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”. Anety Prymaka - Oniszk to świetny reportaż historyczny traktujący o problemie uchodźstwa ludności dawnego Królestwa Polskiego. Temat zupełnie zapomniany, poruszany szczątkowo, co najwyżej na kartach akademickich podręczników. Pamięć o nim zatarła się w świadomości społeczeństwa. Bo kto pamięta o I wojnie światowej, w której nieistniejąca wciąż Polska nie brała udziału? Zatarciu pamięci sprzyjało także i to, że bieżeństwo dotknęło przede wszystkim proste, niepiśmienne masy ludowe, które nie pozostawiły po sobie pisemnych świadectw.
Zapomina się powszechnie, że front wschodni przetoczył się m. in. przez ziemie rdzennie polskie siejąc spustoszenie, a w armiach zaborczych walczyło ponad 3 mln naszych rodaków. Także miasto, z którego pochodzi autor recenzji, dotknął problem uchodźstwa. Przemyśl, bowiem jako austro- węgierska twierdza został tuż przed oblężeniem w dużej mierze ewakuowany w głąb monarchii. Z kolei prowadzona w Galicji ewakuacja dotknęła także moich przodków, którzy ze stołecznego Lwowa zostali wywiezieni do Wiednia. Szacuje się, że przed nadchodzącymi Rosjanami zbiegło lub ewakuowano w głąb monarchii ponad 650 tysięcy mieszkańców Galicji.
Wkrótce jednak sukcesy wojsk państw centralnych odniesione po przełomie gorlickim postawiły mieszkańców ówczesnej Kongresówki przed dylematem pozostania lub ucieczki wraz z wycofującym się wojskiem rosyjskim. I tak rozpoczął się dramat blisko dwóch milionów uchodźców (bieżeńców) gnających na bezkresy carskiego imperium. Co skłoniło ich do podjęcia ucieczki i porzucenia na miejscu całego dorobku życia? Jednych wygnało rosyjskie wojsko, czasem bijąc niemiłosiernie kozackimi nahajkami, bo przeciwnikowi należało pozostawić jedynie spaloną ziemię. Innych ogólna panika, strach przed bezlitosnymi Germańcami. Czasami decydował „owczy pęd” całej wsi idącej dosłownie na zatracenie podsycony carską propagandą przekazywaną przez miejscowego popa.
W obydwu wypadkach uchodźcy byli zmuszeni pozostawić swój majątek, znajomych i miejsca rodzinne. Wyjeżdżając nie byli pewni swego losu, tego co ich spotka i czy jeszcze będzie dane im powrócić do domostw. Można tylko wyobrazić sobie ich los, los ludzi wyrwanych ze swojej małej ojczyzny, rzuconych na łaskę obcych. Niestety z historii wiemy, że nie było to takie łatwe. Rozbijały się wspólnoty, rozdzielały rodziny, które dodatkowo dziesiątkowały epidemie i głód. Władze nie były przygotowane na napływ uchodźców, warunki życia w prowizorycznych, czasami kilkusettysięcznych obozowiskach były dramatyczne. Podobnie działo się w przedlitawskich obozach, w których zaczęły się one poprawiać dopiero z biegiem czasu. Nie było pracy, szalały choroby, panował głód. Po wojnie zaś dylematy, czy wracać i w ogóle jest do czego. Upadły dawne monarchie, na wschodzie szalała rewolucyjna pożoga, która nieuchronnie wkraczała na dawne Kresy i polskie ziemie. Newraligicznym stawało się pytanie, czy w młodym państwie polskim borykającym się z kształtem swoich granic, prowadzącym walkę z bolszewikami, znajdzie się miejsce dla wychodźców. Niektórzy zaaklimatyzowani postanowili pozostać na obczyźnie.
Praca autorki to nie tylko doskonały reportaż, lecz także historiografia, przeplatana wieloma wątkami zwykłych ludzi, uczestników czy świadków tych wydarzeń. Szczególnie te indywidualne ludzkie historie nadają narracji wartkości i dramatyzmu, posuwając opowieść do przodu. Reportaż zawiera również wątki rodzinne samej autorki, której babka doświadczyła bieżeństwa. Dzięki temu losy tych ludzi zostały opowiedziane ze zrozumieniem i empatią, której tak dzisiaj brak w publicznym dyskursie odnośnie uchodźców zbiegłych z różnych targanych kataklizmami zakątków świata.
Aneta Prymaka – Oniszk „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016.
Autor: A.K.